Co się dzieje, gdy świadomie wyłączysz Wi-Fi i transmisję danych? Próbowałem tego przez 24 godziny, nie jako kary, ale w ramach eksperymentu. Mój telefon trzymał się włączony, tylko bez połączenia. Rezultat? Dzień, który pokazał mi, jak często sięgam po telefon bez powodu.
Życie bez internetu jest dla naszego pokolenia zupełnie niewyobrażalne, a mimo to ludzie często mówią o odtruciu się od niego lub całkowitym odcięciu od ekranów. Naukowcy od lat starają się wskazać na problematyczne korzystanie z technologii cyfrowych przez dzieci i dorosłych. Negatywne skutki coraz dłuższego czasu spędzanego przed ekranem obejmują problemy ze zdrowiem psychicznym, problemy ze snem, otyłość i problemy z socjalizacją.
Dane pokazują , że telefony komórkowe zalały niemal cały świat. Na początku 2024 roku liczba unikalnych użytkowników telefonów komórkowych osiągnęła 5,61 miliarda, co stanowi prawie 70 procent światowej populacji. Tylko w ubiegłym roku przybyło 138 milionów nowych użytkowników, co stanowi wzrost o 2,5 procent. Jeszcze bardziej uderzające jest to, jak wiele osób jest stale połączonych ze światem za pośrednictwem internetu. Obecnie dostęp do internetu ma ponad 5,35 miliarda ludzi, czyli około 66 procent wszystkich mieszkańców planety. W ciągu zaledwie jednego roku dołączyło do nich kolejne 97 milionów.
Mój czas spędzany przed ekranem nie odbiegał od średniej światowej.
A sieci społecznościowe? Są one obecnie niemal nieodłączną częścią cyfrowego życia. Liczba aktywnych użytkowników przekroczyła pięć miliardów, co oznacza, że ponad 62 procent światowej populacji jest już aktywnych na platformach społecznościowych. Setki milionów użytkowników przybywa każdego roku, a w ciągu ostatnich 12 miesięcy przybyło 266 milionów nowych kont, co stanowi wzrost o 5,6 procent rok do roku.
Problemy od samego początku
Dzień bez internetu rozpocząłem od wyłączenia Wi-Fi i danych komórkowych. Mogłem korzystać z budzika, aparatu i notatek, ale aplikacje korzystające z internetu nie działały. Zaplanowałem weekend bez internetu ze względów praktycznych, żeby nie mieć służbowych maili i nie musieć korzystać z laptopa. Wróciłem do moich odręcznych notatek, gdzie zapisywałem spostrzeżenia z całego dnia, które stały się kopalnią inspiracji do mojego artykułu. Zacząłem od sprawdzenia mojego średniego czasu spędzanego przed ekranem, który w ciągu ostatniego tygodnia wyniósł 4 godziny i 44 minuty, co mniej więcej odpowiada średniej dla populacji w 2025 roku.
Dzień zaczynałem od budzika i szybkiego śniadania przed treningiem z psem. Już wtedy zauważyłem pierwszą zmianę, kiedy moja poranna rutyna trwała o jakieś 15 minut krócej, ponieważ nie oglądałem porannych wiadomości w łóżku ani nie przeglądałem Instagrama podczas śniadania. Zaraz po treningu miałem pierwszy problem z płatnością w kawiarni. Przyzwyczaiłem się do płacenia kodem QR, ale bez połączenia z internetem nie działało i musiałem wracać do kawiarni z gotówką.
Poranna wizyta w kawiarni nie obyła się bez problemów. Oprócz płacenia gotówką, w całkowitej ciszy delektowałem się matchą.
Co więcej, ponieważ zapomniałem książki, nie miałem innego wyjścia, jak tylko obserwować otoczenie. Zauważyłem, że nad kawiarnią wisi billboard z reklamą akcesoriów łazienkowych, ale dostrzegłem też małego owada, którego początkowo wziąłem za kolibra (nie żyją na Słowacji). Oczywiście chciałem się dowiedzieć, co to jest, ale nie mogłem go szukać aż do następnego dnia. Czy wiesz, że mamy słowackiego kolibra? Nazywa się Marin's Lišaj i jest motylem o nietypowym wyglądzie.
Chciałem też przeczytać najnowsze wiadomości, ale wersja drukowana zawierała informacje z poprzedniego dnia, które już dzień wcześniej czytałem w internecie. W domu sięgnąłem więc po książki, które odkładałem na później. I prawie zapomniałem wspomnieć, jak podświadomie kilka razy sięgnąłem po telefon komórkowy, żeby sprawdzić „co nowego” , a on patrzył na mnie pustym wzrokiem. Kiedy chciałem się z kimś skontaktować, kontaktowałem się tylko z osobą, której numer telefonu miałem. Jak nie zauważałem zielonej ikonki informującej o tym, że dana osoba jest online, albo informacji o przeczytaniu wiadomości.
Nawigacja, przepisy i szybkie wyszukiwanie
Nie mogłem uwierzyć, jak bardzo polegałem na internecie nawet w najbłahszych sytuacjach. Przed podróżą sprawdzałem nawigację w samochodzie, żeby sprawdzić, czy na drodze nie ma korków ani wypadków, a jeśli nie znałem drogi, miałem ją włączoną przez cały czas. Na szczęście nie musiałem jechać w nowe miejsce tego dnia, bo i tak nie wiedziałbym, jak tam dotrzeć, ale nie mogłem się powstrzymać od nawigacji, żeby znaleźć najszybszą trasę do znanego miejsca.
Spacer z psami odbywał się w ciszy i spokoju, bez rozpraszających dźwięków muzyki z telefonu komórkowego czy przewijania ekranu.
Moje gotowanie obiadów też było ciekawe. Zapisuję inspiracje do posiłków w zakładkach w internecie, co oczywiście nie działało, więc gotowałam na oko. Rezultat nie był zły, ale gdybym tak dalej postępowała, kuchnia musiałaby być pełna papierowych książek kucharskich i improwizacji. Nie wspomnę nawet o tych szybkich poszukiwaniach, które, jak się okazało, robię częściej, niż myślałam. Nawet spacer z psami musiał się odbyć bez muzyki i patrzenia w ekran, ale tym bardziej doceniałam ciszę i spokój, które były tuż za domem.
Nuda i czas na myślenie
Bez ciągłego strumienia powiadomień i przewijania ekranu, czułam się dziwnie pusta w ciągu dnia, ale nie nieprzyjemnie. Później poczułam, że zaczęłam się bardziej koncentrować, moje myśli nie były przerywane i nic nie odrywało mnie od tego, co robiłam. Myślę, że zaczęłam dostrzegać więcej szczegółów i myśleć głębiej. Po części było to bardzo wyzwalające, wieczorem całkowicie się do tego przyzwyczaiłam i nie musiałam sprawdzać telefonu. Wieczorem zasypiałam znacznie szybciej po kilku stronach książki i bez zwyczajowego przewijania ekranu przed snem.
Na początku, kiedy wpadłem na pomysł tego eksperymentu, nie spodziewałem się wielkich zmian ani problemów. Jednak nawet jeden dzień pokazał mi, jak bardzo przyzwyczaiłem się do życia z internetem i jak bardzo go używam do zupełnie banalnych czynności. Udowodnił mi jednak, że mogę bez niego żyć bez problemów (przynajmniej czasami). Może nie zaszkodziłoby, gdyby dzień offline stał się regularną czynnością. Nie musi to być co tydzień, ale czasami oderwanie się od ciągłych powiadomień i poleganie tylko na sobie może być miłą odmianą.